wtorek, 15 stycznia 2013

Prolog



Szybko, szybciej… I tak byłam już spóźniona, ale chyba nie warto jeszcze bardziej denerwować swojego ćwiczeniowca od prawa rolnego. Nie wiem dlaczego wybrałam ten przedmiot. Chyba żeby zapchać grafik i nie mieć zbyt dużo czasu na rozmyślanie. Musiałam być skoncentrowana, musiałam umieć zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które przytrafiły mi się przez ostatnie kilka miesięcy. Nie mogę dać się znowu wciągnąć do dołka, z którego sama z takim trudem wyszłam stosunkowo niedawno. Dobrze, że zaczął się już październik, że mogę całkowicie oddać się nauce i bieganiem na różnorakie zajęcia. W pewien sposób to mnie uspokaja…

Zerkając co rusz na zegarek, biegłam w stronę uczelni. Moje martensy raz po raz rozchlapywały wodę w kałużach, w które wchodziłam przez pośpiech i nieuwagę. Zielone światło na przejściu dla pieszych zaczęło niebezpiecznie migać. Wiedziałam, że muszę zdążyć, albo wpaść zdyszana do maleńkiej trzydziestoosobowej sali z godzinnym spóźnieniem. Wbiegłam na ulicę gdy zapalało się żółte światło. Do przebiegnięcia zostały mi już tylko metry, a od chodnika dzieliły mnie kroki. I wtedy poczułam uderzenie i chłodny beton pod policzkiem, a mój wzrok pochłonął mrok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz