Patrzyłam
szeroko otwartymi oczami na kudłatego bruneta stojącego w drzwiach pokoju
siostry Chestera. Był dość zdezorientowany, ale nie na tyle, aby z jego twarzy mógł
spełznąć uśmiech. Ten głupkowaty uśmiech, który mnie w tym momencie strasznie
denerwował. Ja natomiast przyglądałam się jemu skołowana, z prawdopodobnie
otwartymi ustami.
- No, no. Chazy sprasza do domu jakąś laskę i nawet nie
chce o tym poinformować swojego najlepszego kumpla! – powiedział ten z wyraźnym
żalem w głosie. Oparł się ramieniem o framugę drzwi i lustrował mnie wzrokiem.
Ja natomiast czułam, jak z każdą sekundą jego nachalnego wzroku czerwienię się
ze wstydu, a jednocześnie kipię ze złości.
- Po pierwsze nie” jakąś”, panie Mike, jeżeli dobrze
wnioskuję – warknęłam i usiadłam na łóżku. Poczułam ból nogi. – A po drugie to
chyba nie ładnie zakradać się do czyjegoś domu po kryjomu? – spojrzałam na
niego gniewnie, ale on tylko bardziej rozjuszył mnie swoim szerokim uśmiechem.
- Oj, złość piękności szkodzi, prawda? – powiedział i
usiadł naprzeciw mnie na obracanym krześle przodem do oparcia. – Zapewne to ty
jesteś tym powodem, dla którego mój przyjaciel nie chce dzisiaj wyjść ze
swojego staroświeckiego domu. Ha, wiedziałem, że coś musi być na rzeczy, ale
żeby jakaś panienka stanęła na drodze jego nocnego życia…? – powiedział i
popatrzył na mnie z uznaniem? Nie wiedziałam, co mógłby oznaczać ten wzrok.
Jednak z każdym jego słowem rosła we mnie chęć uduszenia gołymi rękami tego
osobnika. Żałowałam, że nie mogłam wstać i zwyczajnie wyjść z pokoju.
- Daj mi telefon. – powiedziałam i wyciągnęłam w jego
kierunku otwartą dłoń. Najwyraźniej przejrzał moje zamiary, bo znowu uśmiechnął
się okropnie szeroko i okropnie pokazując swoje okropnie białe zęby przecząco
pokręcił głową. – Dzwonię do Chestera, więc dawaj telefon.
- Najpierw imię. Chcę wiedzieć, kogo tym razem wyhaczył
Bennington! – spiorunowałam go wzrokiem, ale on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Telefon – rozkazałam.
- Imię – drażnił się ze mną Mike.
- Nienawidzę facetów twojego pokroju – spiorunowałam go
wzrokiem, ale to nie pozbawiło go tego cholernego uśmiechu.
- Uwielbiam uparte dziewczyny. Tak ładnie marszczysz
nosek, kiedy patrzysz na mnie w ten sposób, jakbyś chciała mnie zabić, a tak naprawdę
wiem, że chcesz mnie pocałować i zatopić się w moich muskularnych ramionach,
ponieważ Chester na pewno nie… - w tej chwili nie wytrzymałam i z całej siły
plasnęłam kudłacza w jego lekko brodatą twarz. Był najwyraźniej
zdezorientowany, bo jego dziadowski uśmiech zniknął, z czego byłam naprawdę
zadowolona i dumna.
W tej chwili oboje usłyszeliśmy trzaśniecie drzwi, dźwięk
rzucanych na podłogę toreb i szybkie kroki po schodach. Chester zjawił się
akurat w tym momencie, kiedy moja ręka, do jasnej cholery, dotykała policzka
Mike`a. Chyba bardziej krępującej sytuacji nie mogłam sobie wyobrazić. Kiedy mężczyzna
stanął w drzwiach, szybko cofnęłam dłoń i zawstydzona spojrzałam na niego.
Uśmiech znowu powrócił na twarz siedzącego bruneta i znowu poczułam, jak się we
mnie gotuje.
- Hej, kumplu. Właśnie zdążyłem poznać twoją laskę. –
wstał z krzesła i podszedł do skołowanego Chestera. Kciukiem wskazał na mnie i
teatralnie udał, że szepcze do Benningtona. – Niezła szprycha, tylko szkoda, że
kuternoga. – w tym momencie warknęłam i rzuciłam w niego jedną z książek, którą
szybko wyjęłam z regału. Oczywiście spryciarz uchylił się i książka trafiła w
drzwi. Chester patrzył na wszystko niemym wzrokiem. Czułam się paskudnie, że
akurat ta niezręczna sytuacja miała miejsce podczas jego wejścia. Mieszkałam u
niego, usługiwał mi jak księżniczce, a ja robiłam takie numery! W dodatku
wiedziałam, że coś do niego czuję. Coś więcej, niż tylko przyjaźń. To…
- Możemy pogadać? – zwrócił się do Mike`a, a jego głos
nie wyrażał żadnych emocji. Po prostu był.
Nie słyszałam
o czym oboje dyskutowali. Zeszli na dół, a ja korzystając z samotności
opatuliłam się kocem i zamknęłam oczy delektując się cudownym zapachem drzewa
sandałowego i cynamonu. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Aby wszystko
zamilkło i abym była tylko ja i ten wspaniały zapach. I jeszcze Chester, który
cały jest przesiąknięty tą wonią kojarzącą mi się z ciepłem domowego ogniska.
Powoli czułam, jak zasypiam. Zdążyłam tylko usłyszeć kroki na schodach, ale nie
miałam siły otworzyć oczu i poznać tożsamość zbliżającego się człowieka.
Chciałam, aby to już się skończyło. Przeskoczyć pewne sytuacje. Życie nauczyło
mnie już wiele rzeczy i ciągle nie przestaje mnie zaskakiwać.
- Salem… - ktoś ciepło szeptał tuż nad moim uchem. Ten
cudowny, delikatny szmer obudził mnie, ale nie otworzyłam oczu. Mruknęłam coś
niewyraźnie. – Przepraszam za niego, on… czasami trudno z nim wytrzymać.
Strasznie mi wstyd za niego, on mi wszystko powiedział. Przepraszam cię, Sally,
przepra… - dłonią wyszukałam jego koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Pachniała
domem.
- Połóż się. Chcę cię wąchać. – wymamrotałam i po chwili
leżałam na jego torsie i kurczowo trzymałam jego bluzkę. Nie otwierałam oczu.
Nie musiałam. Jego zapach trzymał mnie przy nim i nawet z zamkniętymi oczami
byłam pewna, że to on. Czułam ten zapach domu, kiedy leżał przy mnie, a ja
gniotłam jego cudowną koszulę.
Tam twój dom, gdzie serce twoje?
_____________________________________________________________________________
rozdział jest krótki i niefajny. nie jestem z niego zadowolona. ale chciałam coś napisać, bo w najbliższym czasie nie będę miała zbytnio czasu. ustny etap z j. polskiego już 19 marca. trzymajcie kciuki <3
Jak to rozdział niefajny, jak jest fajny?! Tylko szkoda, że krótki. Kocham Mike‘ a, ale twój Mike mnie trochę denerwuje ... To mam nadzieję, że następny rozdział będzie dłuższy i trzymam kciuki :D
OdpowiedzUsuńAle fajnie *___* "Położ się. Chcę cię wąchać" - jebłam xd Śmieję się, jak głupia do monitora, a mama pyta się mnie, o co chodzi :P A jak Chazzy słodko ją przepraszał za Mike'a *_* Takie słodkie rozdziały to ja mogę czytać zawsze :D U mnie też jest już nowy. I trzymam kciuki za ten twój polski ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak to niefajny? Przecież jest świetny, jak wszystkie twoje zresztą :D. Na początku "kudłaty" skojarzył mi się z Bradem, ale ta bródka wszystko zmienia. Mikey jest tu... hmm... mocno nienasycony. Oczywiście życzę powodzenia na etapie ustnym!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Oj, nie, ja nie lubię takiego cynicznego Mike'a. Mam nadzieję, że sie zmieni. Wcale sie Salem nie dziwię, że mu wlała, bo zasłużył. Trzymam kciuki i czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńNowy, zapraszam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy: lost-in-your-mistakes.blogspot.com
OdpowiedzUsuń